Choć szczyt zainteresowania działkami letniskowymi i budową domów sezonowych przypadł na okres pandemii, zasób uzbrojonych parceli pod wakacyjną nieruchomość rokrocznie się kurczy. Zwiększony popyt na własne lokum pod miastem oraz inflacja spowodowały też znaczący wzrost cen sprzedaży działek pod zabudowę rekreacyjną, zwłaszcza tych z najlepszymi adresami. Nic więc dziwnego, że kupujący szukają działek leśnych, rolnych i nieco oddalonych od skupisk ludzkich, których dodatkowym atutem - poza ceną - bywa często ich malownicze położenie i… spokój dookoła.
Takie lokalizacje jednak niosą za sobą szereg wyzwań dla inwestora - od załatwienia formalności związanych z przekształceniem funkcji działki na zabezpieczeniu mienia skończywszy. W wielu przypadkach na decyzję o zakupie wakacyjnej nieruchomości wpływa dostęp do mediów, a ten w przypadku działek oddalonych od istniejącej zabudowy jest mocno ograniczony. Tym samym doprowadzenie instalacji może się okazać zbyt drogie lub wręcz niemożliwe.
W takim wypadku najbardziej opłacalna może okazać się budowa samowystarczalnego domku letniskowego, który nie będzie potrzebował podłączenia do zewnętrznych źródeł prądu, wody czy gazu. Takie rozwiązanie docenią zwłaszcza osoby wybierające błyskawiczne w budowie domy z prefabrykatów. Decydując się na autonomiczne rozwiązania eliminują ryzyko, że w momencie ukończenia prac domek nadal będzie pozbawiony dostępu do mediów - czas oczekiwania np. na przyłączenie prądu wynosi dziś średnio od 1 do 5 miesięcy.
Aby zapewnić niezależne od sieci zasilanie wszelkim urządzeniom elektrycznym i elektronicznym planowanym w domku letniskowym, wystarczy dobrać odpowiednią instalację wyspową (zwaną też off-grid). Składają się na nią:
Skupmy się na kluczowych elementach systemu: panelach fotowoltaicznych, falowniku i magazynie energii.
Projektowanie instalacji wyspowej warto zacząć od wyliczenia wymaganej mocy planowanej instalacji. Najłatwiej będzie zsumować moc urządzeń, jakie będą obsługiwane w domku, ale przy uwzględnieniu ilości czasu, przez jaki lokatorzy będą z nich korzystać.
Przy wyborze falownika do instalacji off-grid, trzeba zwrócić uwagę na to, by obsługiwał także zarządzanie magazynem energii i procesem ładowania. Parametry systemu będą zoptymalizowane jeśli falownik i magazyn energii będą się ze sobą komunikować.
Poza typem obsługiwanych baterii oraz napięciem (zazwyczaj do wyboru między 12, 24 lub 48V), ważna jest też moc jaką może dostarczyć falownik do projektowanej instalacji. - Na tym etapie trzeba się też zastanowić, kiedy chcemy korzystać z instalacji i czy w okresach pochmurnych lub zimowych będziemy chcieli wspomagać się agregatem prądotwórczym. Nawet jeśli to tylko opcja warto wybrać falownik który pozwoli nam ją dodać w przyszłości - radzi Łukasz Sabat z firmy Green Cell specjalizującej się w rozwiązaniach off-grid.
Wybór właściwego magazynu energii również zależy od tego, ile i jakie urządzenia znajdą się w domku oraz jak długo będziemy z nich korzystać. Na potrzeby zasilenia sprzętu AGD, RTV, ogrodowego i podgrzewania wody odpowiedni będzie magazyn zdolny dostarczyć 5 kW mocy, najlepiej obsługiwany technologią baterii litowo-jonowych typu LiFePO4.
Ten typ baterii obsługiwany jest napięciem 48V i może dostarczyć dużą moc w krótkim czasie - wyjaśnia Łukasz Sabat. - Ponadto jest najbezpieczniejszą opcją w bateriach litowo-jonowych oraz charakteryzuje się bardzo dobrymi parametrami ładowania i rozładowania. Oznacza to, że mamy do dyspozycji znacznie więcej energii zmagazynowanej i możliwej do wykorzystania, ponieważ taki system pozwala się rozładować do bardzo niskiego poziomu bez szkody dla akumulatorów - dodaje.
Rozwiązaniem skrojonym pod mniejsze zapotrzebowanie na energię (rzędu 2-3 kW) będzie magazyn energii samodzielnie zestawiony z akumulatorów AGM. Taki system - w zależności od typu falownika, który go obsługuje - może być 12 lub 24-voltowy.
W tym przypadku jednak należy pamiętać, że technologia akumulatorów wymaga wentylowanego pomieszczenia, a parametry ich rozładowania są gorsze niż w przypadku LiFePO4. Tym samym realny zakres zgromadzonej i dostępnej energii jest mniejszy - wyjaśnia ekspert Green Cell. Plusy? Dużo niższy koszt oraz możliwość działania w ujemnych temperaturach.
Trzeba pamiętać, że do cen wymienionych urządzeń należy doliczyć koszty rozłączników, rozdzieli, okablowania, uziemienia oraz robocizny jeśli prace będą wykonywane przez elektryka.
Zapoznaj się z informacjami o autorze artykułu - firmie Green Cell